CO MA WSPÓLNEGO RECYDYWA Z NAMI WSZYSTKIMI?
Temat warunkowego przedterminowego zwolnienia to temat drażliwy dla, w zasadzie, wszystkich. Dla Ministerstwa Sprawiedliwości, bo choć musi „wietrzyć” zakłady karne zawsze, oficjalnie będzie na „nie” i to bez względu jakiej partii nosi w klapie marynarki znaczek szef resortu. Dla Służby Więziennej – patrz wyżej. W odbiorze społeczeństwa, zaakcentujmy, polskiego – jak najbardziej „NIE”.
Nic więc dziwnego, że dla sądownictwa penitencjarnego, to gorący ziemniak, z którym nie wiadomo, co zrobić.
Polska to kraj wartości europejskich i chrześcijańskich, co każdy Polak, na każdym kroku powtarza z lubością myśląc o swojej europejskości i chrześcijańskiej naturze.
Kraje UE i taka np. Republika Południowej Afryki, co prawda, nie odmieniają przez wszystkie przypadki swoich chrześcijańskich korzeni i europejskości, ale i szerokim gestem korzystają z instytucji warunkowego przedterminowego zwolnienia, i udzielają go nawet skazanym na karę dożywotniego pozbawienia wolności, jeśli – co należy podkreślić – stosują, w ogóle, takie drastyczne rozwiązania prawnokarne.
Polska z dobrodziejstwa warunkowego zwolnienia korzysta nader, wręcz niezwykle, rzadko, za to z lubością podnosi dolne i górne granice kar więzienia za kolejne pakiety przestępstw.
Różnica między pozostałą chrześcijańską oraz proeuropejską Europą i przykładowo wymienionym afrykańskim państwem, a Polską? W kraju nad Wisłą procent powrotności do przestępstwa bardzo wysoki, kilkudziesięcioprocentowy, w takiej Holandii, Belgii, czy krajach skandynawskich trzeba komercyjnie wypożyczać budynki zakładów karnych, bo nie ma w nich kto siedzieć.
I jeszcze jedno. Może wreszcie sobie uświadomimy, że powrotność do przestępstwa to nie jakaś definicja z kosmosu dotycząca odkrywania planetoidy o numerze 435430540, ale sprawa dotycząca bezpośrednio bezpieczeństwa Pani, Pana, Waszych Rodzin, dzieci. Nas wszystkich, tu i teraz.
KARTOFEL W SĄDZIE PENITENCJARNYM
Jeden przepis, zasadniczy, reguluje kwestię instytucji warunkowego przedterminowego zwolnienia. Jest nim art. 77 Kodeksu karnego wykonawczego, który mówi, że „Skazanego na karę pozbawienia wolności sąd może warunkowo zwolnić z odbycia reszty kary tylko wówczas, gdy jego postawa, właściwości i warunki osobiste, okoliczności popełnienia przestępstwa oraz zachowanie po jego popełnieniu i w czasie odbywania kary uzasadniają przekonanie, że skazany po zwolnieniu będzie stosował się do orzeczonego środka karnego lub zabezpieczającego i przestrzegał porządku prawnego, w szczególności nie popełni ponownie przestępstwa”.
Sprawa wydaje się prosta, choć nie dla sądownictwa penitencjarnego. Te, wielokrotnie wyręczając, czy nawet zastępując Ustawodawcę, samo kreuje przesłanki warunkowego zwolnienia, zapominając, że tym samym łamie prawo w majestacie prawa.
Sąd Okręgowy w Poznaniu, w sprawie o sygnaturze V Kow 2017/21/wz akcentuje np., że warunkowe zwolnienie nie należy się skazanemu, który zachowuje się podczas odbywania kary w sposób wzorowy. Nijak ma się to do zapisu ustawowego mówiącego, że okolicznością o podniosłym znaczeniu jest sposób zachowywania się podczas odbywania kary pozbawienia wolności.
Dodał także, że skazany odbywa aktualnie karę za „przestępstwa szkodliwe społecznie”. Abstrahując już od faktu, że wszystkie czyny penalizowane są szkodliwe społecznie, to Ustawodawca nie limituje prawa do warunkowego zwolnienia dla szczególnych „szkodników”.
Sąd akcentuje także, że przesłanką szczególnie negatywną jest fakt, że skazany nie stawił się sam do odbycia kary lub w wersji najczęściej stosowanej – że do odbycia kary został doprowadzony. To przesłanka szczególnie nieustawowa, z której nader często i bezkarnie korzystają sądy penitencjarne.
Tenże zauważa także, że skazany był kilka razy karany dyscyplinarnie, co „przekonuje o chwiejności jego postawy”. Każdy proces wychowawczy, szczególnie ten w warunkach nadzwyczajnych, jakim – bez wątpienia – jest fakt izolacji penitencjarnej, to amplituda zachowań pozytywnych oraz negatywnych. Wie o tym każdy rodzic, każdy pedagog i wychowawca. Nie wie, a raczej bezkarnie udaje, że nie wie, sądownictwo penitencjarne. Faktycznie, skazany, który jest karany dyscyplinarnie za przewinienia świadczące, że może powrócić do przestępstwa, a w szczególności tego samego rodzaju, powinien być wnikliwie zbadany przez sąd, ale i opisany przez Służbę Więzienną. Tymczasem, w polskich realiach, kary dyscyplinarne tzw. kwity są stosowane za np. słoik stojący na parapecie, nierówno ułożony koc na łóżku, brak natychmiastowej reakcji skazanego na komendę przełożonego, rozmowę między skazanymi z dwóch grup spacerowych, znalezienie na celi tzw. buzały, czyli ręcznie robionej grzałki do wody na celach, na których osadzeni w nich nie mają dostępu do wody przegotowanej (osobny problem – sic!). Sądy penitencjarne nie analizują przedmiotowości wniosków o ukaranie. Idą wyłącznie na łatwiznę odmawiania warunkowego zwolnienia ze względu na ich ilość, przy okazji, jednym tchem wymieniając, że skazany był nagradzany regulaminowo ponad sto razy. I co? I nic. Wszak to jego obowiązek…
Sąd dodaje w uzasadnieniu odmowy, że cel kary ma być również „represyjny” dla skazanego. Tymczasem Ustawodawca dość jasno sprecyzował cel kary w art. 67 Kkw: „Wykonywanie kary pozbawienia wolności ma na celu wzbudzanie w skazanym woli współdziałania w kształtowaniu jego społecznie pożądanych postaw, w szczególności poczucia odpowiedzialności oraz potrzeby przestrzegania porządku prawnego i tym samym powstrzymania się od powrotu do przestępstwa”.
A zatem sądy, nieco na wzór sądownictwa PRL-owskiego, znowu wprowadzają kolejne elementy warunkujące warunkowe zwolnienie. Mimo, że Ustawodawca ich nie wprowadził, a przecież mógł, gdyby miał taki zamiar.
W innej sprawie, o sygnaturze V Kow 3423/22/wz sąd penitencjarny stwierdził, że „zasadą jest odbycie kary w całości”, a „wyjątkiem od tej zasady” warunkowe zwolnienie. To bardzo ciekawe stanowisko, bo przytoczony wcześniej art. 77 Kkw nie wspomina o tej normie.
Na pozytywną prognozę rzutuje także, zdaniem sądu, że skazany był wielokrotnie karany. Jak ten fakt odnosi się do okoliczności warunkujących skorzystanie z omawianego dobrodziejstwa nie wiadomo. Ustawodawca wyraźnie określa kiedy zwolnić można recydywistę oraz multirecydywistę, w żadnym wypadku nie tworzy limitów dla pozostałej, czyli największej grupy wnioskodawców o wpz. Sądy uzasadniają również swoje odmowy stanowiskiem, że sytuacja rodzinna nie ma znaczenia w realiach rozstrzyganej sprawy, a przecież, to właśnie do niej odnosi się przesłanka ustawowa mówiąca o warunkach osobistych skazanego! Do już wręcz psujących zamysł Ustawodawcy uzasadnień sądów penitencjarnych odmawiających skazanym prawa do warunkowego zwolnienia zaliczyć można te mówiące o zbyt odległym terminie końca kary, czy charakterze przestępstwa. Przy czym, co do ostatniej z wymienionych przesłanek należy się pewne wyjaśnienie. Mowa bowiem tu nie o pozaustawowym limitowaniu przez sądy, a ich bardziej nonszalancji i uciekaniu się do przymykania oka na literaturę przedmiotu i niezwykle bogate w tym zakresie orzecznictwo sądów wyższych instancji, szczególnie krakowskiej apelacji. Sąd penitencjarny może bowiem odmówić skazanemu dobrodziejstwa przedterminowego zwolnienia ze względu na charakter przestępstwa, jednakże tylko wtedy, gdy jego cechy osobowe uwidocznione podczas odbywania kary oraz zachowanie, sugerują, że może powrócić do recydywy. Co więcej, nie wystarczą tu ogólnikowe stwierdzenia w prognozie penitencjarnej wystawionej przez zakład karny, ale konkretne określenia, nazwanie cech, zachowań, sytuacji, które przemawiają w tym względzie negatywnie, a zatem daty zdarzeń, ich opis, lista świadków, itd.
Sądom penitencjarnym do odrzucenia gorącego kartofla wystarczy krótkie stwierdzenie, że prognoza jest negatywna i nie dająca gwarancji braku powrotności do przestępstwa.
Sąd strzela społeczeństwu w kolano
Stosowanie rzekomo ustawowej zasady, że karę skazany odbywa w całości doprowadza do sytuacji każdorazowo niebezpiecznych dla społeczeństwa, dla nas wszystkich. Dlaczego?
Skazanego, wobec którego zastosuje się instytucję warunkowego zwolnienia sąd może zobowiązać do szeregu zachowań, które – upraszczając – pozostawiają jego osobę pod czujnym okiem Policji, instytucji oraz organizacji pozarządowych. Potocznie mówiąc taki skazany nie zniknie z radaru, jest pod wieloletnim nadzorem dzielnicowego, kuratora, sądu, instytucji wspierających, stowarzyszeń i fundacji, więcej, może zostać zobowiązany do działania na rzecz społeczeństwa, do naprawy, przynajmniej w pewien sposób, wyrządzonych krzywd.
Skazany, który „odbębni” wyrok do końca, wychodzi za bramę zakładu karnego i… znika i nie musi już nic, do niczego nie można go zobowiązań, w żaden sposób nie można go kontrolować, wpływać na jego zachowanie.
Oczywiście, jeśli ktoś uważa, że odbycie kary w pełnym wymiarze, w warunkach totalnej izolacji, w środowisku patologicznym, jakim jest – bez wątpienia – więzienie, zatem w permanentnym narażeniu na ciągłą prizonizację, przy – w związku z nieuzyskaniem warunkowego zwolnienia – odczuwaniem przez skazanego degrengolady relacji rodzinnych, możliwości zawodowych, brakiem samorozwoju, wobec postępującej z każdym kolejnym rokiem zapaści finansowej jego i rodziny, ktoś opuści mury w lepszej kondycji moralnej i z większymi kompetencjami społecznymi, to – NAPRAWDĘ – życzę powodzenia! Albo sugeruję zapoznanie się z systemami penitencjarnymi krajów starej Europy Zachodniej, a przede wszystkim, zerknięcie do statystyk zjawiska powrotności do przestępstwa tam i tu, w Polsce. To są fakty, reszta to mrzonki i przedwyborcza kiełbasa.










