Prawidłowa odpowiedź, bo same są biedne więc trudno się czymkolwiek dzielić.
Ale nie o finansach ten tekst, a o współpracy.
Może nie będzie popularne, co powiem, ale w tym środowisku od zawsze trwa walka o dotujących, o konkursy, o ich know-how.
Bo to walka o przetrwanie. Bez dotacji, bez sponsorów i darczyńców organizacja ginie, przestaje mieć rację bytu. To prawda.
Ale nadal nie w tym rzecz. Znam trzy organizacje, które dzielą się swoją wiedzą w sposób powszechny z nutą serdeczności nawet.
Stowarzyszenie Nigdy Więcej i Fundacja Partycypacji Społecznej w Poznaniu oraz Fundacja Druga Szansa w Zielonej Górze.
Tu nie ma problemu z dołączeniem do akcji, do wspólnych wydarzeń, dzielenia się swoją wiedzą, także tą finansową, czy miejscem w social mediach i na stronach www.
W pozostałych przypadkach nie jest to już takie oczywiste. Można by nawet rzec – każdy sobie rzepkę skrobie.
Trudno coś zrobić razem bez finansowania z zewnątrz, i to takiego, które wymaga tworzenia partnerstw. Jeszcze trudniej poprosić inny NGOs by coś np. nie swojego opublikował. Przykład? Ochrona praw kobiet – niby wszyscy mówimy jednym głosem, ale jak przychodzi, co do czego, to my bronimy tych praw i siebie, a wy brońcie swoich praw kobiet i siebie. Brzmi nawet nielogicznie…
Smutny to obraz i ograniczający ideę, w tym wypadku np. ochrony praw kobiet.
Czy tego chcą dotujący? Czy w swoich konkursach nie wymagają powszechności działania?
A przy okazji przypomniała mi się jedna Fundacja z Warszawy, która kiedyś nas monitorowała w projekcie, gdzie występowała jako operator. Z paniami się przemiło gawędziło, aż tak, że dały nam radę. W projektach robić webinary, listę uczestników można zawsze zrobić (prawidłową zaznaczam), a jak zabraknie to zawołać synów, córki, koleżanki, itp. Albo robić plakaty, dobrze zarobkowe i mało wskaźników (zmory dotowanych).
To prawda. Jakby cenna porada.
Tak się tylko zastanawiam, czy milion plakatów z np. pobitą kobietą na ulicach miast, to naprawdę rozwiązanie problemu? Z rozliczeniem dotacji zapewne. Ale czy także dla maltretowanych kobiet?
Oczywiście, są i inne działania, np. webinary…
Myślę tak sobie, że jednak nie w tym rzecz.
Narodowy Instytut Wolności, gdy uczy swoich ekspertów, jak oceniać wnioski, mówi, że wniosek może być gorzej napisany, ale musi być w nim czuć ducha organizacji, ducha proponowanych działań. To dość ulotne – prawda, ale jakże prawdziwe i właściwe!
Wykonawcy nie patrzą wtedy, ile zarobią, a ile mogą zrobić dla beneficjentów. Są naiwni? A są. Przecież nie planują życia z dotacji. Ich celem jest niesienie pomocy, punktowo, w każdej sytuacji. Nie tylko w sprawach wybranych…
Lekko Zniesmaczony










