Zakłady karne są specyficznymi miejscami, w których kontakt ze światem zewnętrznym jest ograniczony do niezbędnego minimum. W Polsce – kontakt z rodziną osób pozbawionych jest coraz skuteczniej ograniczany przez ministerialne zmiany, ale i coraz wyższe koszty tzw. życia. Praca dla skazanych, a w szczególności, ta wolnościowa, są dobrodziejstwem nadzwyczajnym. Leczenie, terapia i wsparcie psychologiczne ze względu na braki w kadrach i wieloletnie zaniedbania najlepiej prezentują się na… papierze.
Kolejny gwóźdź w trumnie penitencjarnej?
Od 1 stycznia 2023 roku kontakt z rodziną osadzonego jest szczególnie utrudniony ze względu na zmiany wynikające z wprowadzanego projektu autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości o wielce obowiązującej nazwie „Nowoczesne więziennictwo”. Kontakt z rodziną ograniczony przez telefon do raz w tygodniu, jeśli uda się w ogóle połączyć i to przez 5 minut, z organizacjami pozarządowymi do – w zasadzie – zera absolutnego, albo kosztem kontaktu z bliskimi (chyba, że organizacja współpracuje z Dyrekcją jednostki – sic!), z adwokatami i obrońcami, również kosztem rozmowy z bliskimi – obnażają rozumienie nowoczesnego więziennictwa propagowane przez obecnego Ministra Sprawiedliwości.
Te zmiany wpływają na stan psychiczny osadzonych oraz zmniejszają możliwości oddziaływań penitencjarnych, zwiększając tym samym bunt (wewnętrzny sprzeciw, zewnętrzny) osób pozbawionych wolności wobec Służby Więziennej i Wymiaru Sprawiedliwości – jakby nie patrzeć reprezentantów społeczeństwa, nas wszystkich. Osoby przebywające w warunkach pozbawienia wolności, nie mając zapewnionego poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji psychicznej, co wynika choćby z braku wiedzy, co np. dzieje się u bliskich, co ze sprawami, które przysłużyłyby się prawidłowemu powrotowi do życia powięziennego (sprawy urzędowe, materialne, miejsce pracy, itp.). W tej rzeczywistości trudno mówić o procesie resocjalizacji, o oddziaływaniach i zaangażowaniu skazanych w swoją poprawę. Łatwo się w tym miejscu oburzyć, mówiąc – jak to, to ich obowiązek! Faktycznie, tylko, jak oddać się zajęciom korekcyjnym, jeżeli nie wiemy, co się dzieje w domu, co z dzieckiem, żoną, zdrowiem rodziców, czy będzie się miało zapewnioną pracę po wyjściu…
Sytuacja ta, znacząco ogranicza szanse na korzystne zmiany w świadomości osadzonych, potęgując ich lęk przed wyjściem, przed tym, co zastaną, co ich czeka, a tym samym zaburza proces readaptacji społecznej. Zresztą, o jakiej readaptacji mowa, jeśli w zasadzie środowisko skazanego zostało pozbawione możliwości korelowania ze światem zewnętrznym.
Ważnym elementem procesu resocjalizacji jest stały kontakt skazanego z rodziną, dający nadzieję i motywację do zmiany wewnętrznej. Izolacja penitencjarna jest silnie ekstremalnym przeżyciem samym w sobie, wpływającym na zachowanie i emocje osadzonych. Skazani trafiają do zakładów karnych w wyniku popełnionego przestępstwa, jest to słuszna konsekwencja ich aspołecznych działań, natomiast rolą jednostek penitencjarnych powinny być takie stosowanie oddziaływań penitencjarnych, które pozytywnie wpłyną na zachowanie, a w konsekwencji poprawę penitencjariusza. Tylko tak zmniejszymy zjawisko recydywy, przecież najgroźniejsze dla społeczeństwa z jego punktu widzenia. Tu nasuwa się taka dygresja. Społeczeństwo podszczuwane medialnymi doniesieniami o kolejnych ujętych potworach, wsłuchujące się w ministerialną politykę zaostrzania kar i dyscyplinowania więźniów (choć, a propos, nie ma to żadnego uzasadnienia historycznego, psychologicznego, prawnego, wynikającego z doświadczenia – sic!) skupia się nie na tym, co z jego punktu widzenia istotne – czyli swoim bezpieczeństwie (zagrożenie recydywą), tylko radośnie przyklaskuje zaostrzaniu kar i polityce chleba i wody dla więźniów, choć – co podkreślamy – nie przekłada się to na zmniejszenie problemu powrotności do przestępstwa, a wręcz przeciwnie, o czym dalej.
W rzeczywistości więziennej, lęk, wewnętrzny sprzeciw, nadmiar czasu wolnego i niewystarczające oddziaływania penitencjarne sprawiają, że osadzeni będą wychodzić z zakładów jeszcze bardziej zdemoralizowani i zdolni do popełniania gorszych przestępstw niż przed trafieniem do zakładu karnego czy aresztu śledczego. Zaostrzenie rygoru w zakładach karnych i wprowadzanie kolejnych ograniczeń, wydaje się być gwoździem do trumny dla polskiego systemu resocjalizacyjnego. Rodzący się bunt, poczucie niezrozumienia, bezsensu i narastający dyskomfort psychiczny u osadzonych, nienawiść do społeczeństwa, które przyklaskuje drakońskim zapędom Ministerstwa Sprawiedliwości, doprowadzą do realizacji opłakanej w skutkach zasady „akcja – reakcja”. Brak społecznego zrozumienia, stygmatyzacja i wykluczanie tych powracających tylko pogłębi, z czasem, to zjawisko.
Czy kara pozbawienia wolności musi przypominać niewolę?
Otóż systemy penitencjarne w krajach skandynawskich udowodniły, że absolutnie, nie. Stosowane tam rozwiązania skutkują pozytywnie, przyczyniając się do zmniejszenia recydywy, zwiększenia skuteczności oddziaływań penitencjarnych, budowania umiejętności alternatywnych rozwiązań, zmniejszania poziomu uzależnienia u osadzonych, przyczyniają się do readaptacji społecznej, a dodatkowo, odpowiednia edukacja społeczeństwa przyczynia się do minimalizowania stygmatyzacji i wykluczenia społecznego osób, które odbyły karę pozbawienia wolności, co znowu wpływa bezpośrednio na ograniczenie zjawiska recydywy, a zatem zwiększenie społecznego bezpieczeństwa. Osadzeni w krajach skandynawskich są traktowani w sposób humanitarny, mają zapewnione odpowiednie warunki do zmian – kiedy potrzeby zostają zaspokojone, ludzie są w stanie przyswajać nową wiedzę, zmieniać sztywne przekonania i nie muszą martwić się o swój los, poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Osadzeni w większości pracują, dzięki czemu mogą spłacać zadłużenia, zarabiają na tyle godnie żeby nie generować większego długu względem państwa. Osadzony ma zorganizowany czas działaniami profilaktycznymi, terapią, oddziaływaniami resocjalizacyjnymi i indywidualnie dostosowanymi programami, wspierającymi proces resocjalizacyjno-readaptacyjny.
Osoby pozbawione wolności nie zmienią się od samej izolacji, należy tym osobom pomoc w procesie zmiany. Niestety w Polsce nie są podejmowane wystarczające działania na rzecz resocjalizacji skazanych, nie zapewnia to zwiększenia bezpieczeństwa społeczeństwa, nie zmienia to niczego w życiu skazanych, ponieważ kara pozbawienia wolności nie powinna być tylko dotkliwym ponoszeniem konsekwencji ale również etapem w życiu człowieka, kiedy chce podjąć działania na rzecz zmiany w sposobie myślenia i funkcjonowania. Resocjalizacja jest ponownym sposobem wychowania jednostki, zmiany jej sztywnych przekonań i wzorców zachowań. Podobnie jak wychowanie dzieci – nie można wymagać i oczekiwać zmiany od dziecka, tylko je karząc, ponieważ im dotkliwsza kara, tym większy bunt i straty – w tym psychiczne. Podobnie z osadzonymi – jeśli stosujemy dotkliwą karę pozbawienia wolności, potęgujemy lęk, który przyczynia się do zachowań opozycyjno-buntowniczych, generowania długofalowego stresu i traumy, blokującej rozwój jednostki i zmniejszamy tym samym potencjał do zmian. Jeśli zastosowanie funkcji karzącej pozbawienia wolności, nie jest dostateczne, to nie należy dodatkowo karać osadzonych odbieraniem im kontaktu z rodziną (często jest to jedyna namiastka nadziei i chęci do zmian u osadzonych), ponieważ to wzmacnia zachowania przeciwko Wymiarowi Sprawiedliwości i społeczeństwu. Nie można liczyć na to, że im dotkliwsza będzie kara, tym większe podporządkowanie, nie można wymuszać zmiany w zachowaniu poprzez stosowanie niehumanitarnych rozwiązań; należy zastanowić się jakie oddziaływania będą na tyle skuteczne i motywacyjne, że osadzonym będzie WPROST (sic!) opłacało się zmienić swoje życie i żyć inaczej niż dotychczas, tj. zgodnie ze społecznymi normami. Bo przecież pozbawianie człowieka praw i nadziei, nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.
W krajach skandynawskich wychodzi się z założenia, że należy wspierać osadzonych w procesie zmiany – dawać im odpowiednie narzędzia do zmiany, zwiększać oddziaływania, które będą skutkowały zapewnieniem poczucia bezpieczeństwa i będą uczyć życia w normach społecznych, a tym samym będą się osadzonym po prostu opłacać. Kara nie ma charakteru wyłącznie represyjnego, a pomaga otworzyć się osadzonym na zmiany i pokazuje im, że to po prostu się opłaca i dla nich i dla społeczeństwa.
Czy Polska stanie się kiedyś Skandynawią?
W Szwecji zakłady karne są podzielone na cztery rodzaje, w których umieszcza się osadzonych według popełnionego przestępstwa: zakłady o maksymalnym stopniu zabezpieczeń, zakłady o średnim stopniu zabezpieczeń, lokalne zakłady karne i zakłady otwarte. Osadzeni mają dostęp do pięciu rodzajów oddziaływań resocjalizacyjnych: aktywność zawodowa, edukacja, programy terapeutyczne, usługi oraz inne ustrukturyzowane aktywności – zarządzenie czasem, szkolenia zawodowe, zajęcia sportowe i ćwiczenia grupowe. Obowiązkowy jest dla osadzonych udział w 30. godzinach tygodniowo różnych zajęć korekcyjnych, co odpowiada etatowi na wolności. Każda aktywność jest odpowiednio wynagradzana finansowo, co ma zmotywować osadzonych do korzystania z oddziaływań i przyzwyczajać ich do pracy na wolności w podobnym wymiarze godzin.
W Norwegii ustanowiono, że warunki odbywania kary wolności powinny w maksymalnym stopniu przypominać warunki wolnościowe, a osadzeni powinni przebywać w warunkach o najmniejszym reżimie kontrolnym, co ma zapewnić właściwą readaptację społeczną. Osadzeni podobnie jak w Szwecji są podzieleni na kategorie przestępstw, gdzie osoby skazane za najcięższe przestępstwa przebywają w zakładach o zwiększonym stopniu zabezpieczeń, a skazani za przestępstwa drobniejsze są kierowani do zakładów otwartych. W obu zakładach karnych istnieje możliwość edukacji, uczestnictwa w programach treningowych, korzystania z leczenia specjalistycznego w tym psychiatrycznego, konieczne jest podjęcie kursów podnoszących kwalifikacje lub pracy zarobkowej.
Takie oddziaływania penitencjarne cieszą się ogromnym powodzeniem, na co wskazują chociażby wskaźniki powrotu do recydywy, będące najniższymi w Europie (Polska utrzymuje się na poziomie ponad 40%). Humanitarne traktowanie osadzonych uczy ich, że każdy zasługuje na szacunek, drugą szansę i nadzieję, a pomoc osadzonym w stosowaniu się do norm społecznych, przynosi efekty w postaci długu wdzięczności po wyjściu z zakładu. Jeśli dajemy człowiekowi nadzieję, szansę i wiarę w jego możliwości, zwraca się to w postaci zwiększonego poczucia bezpieczeństwa w społeczeństwie. Dla lepszego zobrazowania różnicy. W Polsce większość osadzonych, bez względu na rodzaj czynu, zaczyna odbywać karę w zakładzie o najwyższym rygorze, gdzie w sposób naturalny ulegają pogłębianej z każdym rokiem prizonizacji.
Polska w obecnej rzeczywistości politycznej, może także przy ewentualnej zmianie władzy, bowiem szczucie społeczeństwa skazanymi jest wyborną kiełbasą wyborczą dla wszystkich partii, których celem jest zdobycie i utrzymanie władzy w państwie, nigdy nie stanie się Skandynawią. Nie ta mentalność społeczeństwa, nie te metody szkolenia (i mentalność) Służby Więziennej. Tak naprawdę jednak problem leży w społeczeństwie. Przykład? Pierwszy z brzegu. Najprostszy w schemacie. Cieszymy się, że osadzonym zabrano bezpłatny dostęp do telewizji. Dla większości z nich pracy odpłatnej w zakładzie nie ma (a powinna, by spłacać społeczny dług – sic!), a zatem skazani na swoich celach pozostaną bez głównego „spędzacza” czasu. Z nudy i braku zajęcia rodzi się przemoc. Z przemocy bunt i nienawiść, utrwalana z każdym dniem… Ale spokojnie znajdzie upust… w dniu powrotu do społeczeństwa…
Skandynawia w Polsce penitencjarnej zacznie się wtedy, gdy społeczeństwo zrozumie tę zasadę, a politycy przestaną sprzedawać kiełbasę wyborczą, czemu wtórują coraz bardziej bezmyślne w tym zakresie media (większe wynagrodzenie za materiał otrzyma dziennikarz, który krwawo opisze zbrodniarza, niż opowie o jego żmudnym przecież procesie resocjalizacji – sic!). A zatem, kiedy to się stanie zależy tylko od nas. Od naszego rozumienia czym jest bezpieczeństwo, i jak prawidłowo o nie zadbać.










